10 pytań po filmie TENET Christophera Nolana

by Mila

Stało się. Po półrocznej przerwie spowodowanej pandemią wybrałam się w końcu do kina. I to od razu ambitnie, bo na nowy film Christophera Nolana Tenet – który bierze na warsztat koncepcję czasu i na drugą stronę wywraca wszystko, co o nim wiemy. I w dwuipółgodzinnym seansie upycha sporo zaawansowanych naukowych konceptów, sprytnych lingwistycznych zagadek i innych niespodzianek, od których widzom przepalają się neurony.

Tenet to taki film-paradoks – z jednej strony jest mocno skomplikowany i przeładowany czym tylko się da, a z drugiej… przez większość czasu nudnawy. Po seansie byłam pod wrażeniem tego, jak bardzo nie zrobił na mnie wrażenia… a jednak od wczoraj przekopuję internet, czytając interpretacje, teorie i sprawdzając, czy może czegoś nie dostrzegłam. Ostatecznie więc pomyślałam, że nie napiszę recenzji tego filmu, bo byłaby równie chaotyczna jak on sam… Ale za to podzielę się z wami garścią luźnych (i zawierających spoilery) spostrzeżeń.

Kadr z filmu <em>Tenet</em>, reż. Christopher Nolan, 2020.
Kadr z filmu Tenet, reż. Christopher Nolan, 2020.

1.Czy seans mógłby być poprzedzony krótkim wykładem z fizyki?

Serio. Mam wrażenie, że przetrawienie dość skomplikowanej koncepcji, wokół której Nolan buduje fabułę filmu, byłoby dużo łatwiejsze, gdyby najpierw ktoś zrobił nam mały wykład o tym, jak działa czas (albo jak wyobrażamy sobie, że działa). Bo choć Nolan z pewnością solidnie zgłębiał temat, to chyba nie do końca zdałby test zaproponowany przez Einsteina: jeśli nie potrafisz czegoś prosto wyjaśnić, to znaczy, że niewystarczająco to rozumiesz. A Tenet nie do końca radzi sobie z tą prostotą – śmiało żongluje skomplikowanymi konceptami naukowymi i buduje wokół nich imponujące i drobiazgowo rozplanowane widowisko, ale jednocześnie cały czas utrzymuje widza w stanie pewnej dezorientacji i kwestionowania logiki świata przedstawionego. Kiedy już wydaje ci się, że rozumiesz, nagle okazuje się, że wcale nie rozumiesz. A kiedy już się poddasz i uznasz, że nie zrozumiesz, okazuje się, że chyba jednak od początku rozumiałeś i w zasadzie to było proste… a mimo to i tak dalej nie do końca wiesz, co tam się właściwie odnolanowało. Myślę, że zdecydowanie łatwiej byłoby nie tylko śledzić, ale i docenić wszystkie skomplikowane meandry scenariusza i realizacji, gdybyśmy przez cały czas nie myśleli o tym, że to wszystko nie ma sensu albo nie trzyma się kupy. Film co prawda dość wprost mówi nam, żebyśmy nie próbowali rozumieć, tylko przestawili się na odczuwanie – ale to dość śmiała propozycja w obliczu tematu, który jest wręcz wyzywająco fascynujący intelektualnie.

2. Co się właściwie stało z Kennethem Branaghiem?

Sir Kenneth to jedna z tych osób, którym naprawdę trudno odmówić talentu aktorskiego. A tymczasem jego postać jest tu koszmarnie pozbawioną osobowości karykaturą wielkiego złoczyńcy, którego ulubione zajęcia ograniczają się do maltretowania kobiet i niszczenia świata. I koszmarnie udaje rosyjski akcent. Trochę mam wrażenie, że ani aktor, ani scenariusz nie bardzo wiedzieli, o co chodzi z tym bohaterem i dlaczego on właściwie robi to, co robi. Patrzenie na efekty tej niewiedzy było po prostu przykre. Panie Nolan, jak już pan zatrudniasz takich aktorów, to weź im napisz rolę, z którą będą w stanie cokolwiek zrobić!

Kadr z filmu <em>Tenet</em>, reż. Christopher Nolan, 2020.
Sir Kenneth też wygląda na skonfundowanego. Kadr z filmu Tenet, reż. Christopher Nolan, 2020.

3. Kiedy zobaczymy całą historię z punktu widzenia Pattinsona?

I to obejmującą wszystko to, co się stanie w przyszłości. Która jest jego przeszłością. Wiecie, o co mi chodzi. Tenet urywa się w momencie, w którym właściwie dopiero co zaczął się robić ciekawy i angażujący – ja rozumiem, że tu chodzi o zaburzenie konstrukcji, koniec jest początkiem, z perspektywy każdego bohatera ten film wygląda inaczej, blablabla… Ale tak naprawdę bardziej niż cały Tenet, chciałabym zobaczyć, co się stanie/stało po napisach końcowych. Tym bardziej, że bohater Pattinsona jest właściwie jedyną posiadającą jakąś charyzmę postacią i spycha głównego Protagonistę granego przez Johna Davida Washingtona daleko na drugi plan.

4. Jak Nolanowi udało się zrobić film, który jest jednocześnie za długi i za krótki?

Tenet trwa jakieś dwie i pół godziny, przez dwie trzecie filmu ciągnie się i ma problem z zaangażowaniem widza… Ale jednocześnie sprawia wrażenie, jakby strasznie dużo ważnych rzeczy wypadło z niego podczas montażu. I jakby to mogły być ciekawe rzeczy, które warto byłoby zobaczyć. Czy jest jakaś nazwa na określenie tego paradoksu?

5. Czy muzyka mogłaby tak nie bombardować układu nerwowego?

Być może jakąś rolę odgrywa tu fakt, że strasznie dawno nie byłam w kinie… Ale dźwiękowo Tenet to ciężkie przeżycie. Przyznaję, że kompletnie nie rozumiem pomysłu na wykorzystanie muzyki – chyba, że zamysłem było dodatkowe pogłębianie dezorientacji widza. Jeśli tak, to się udało. Intensywne, niepokojące, straszliwie głośne dudnienie w połączeniu z coraz szybszą akcją nie ułatwia naukowo-filozoficznych rozkmin. Samej fabuły wystarczyło, żeby zmęczyć mózg, a tutaj muzyka jeszcze dokłada zmęczenia…

Kadr z filmu <em>Tenet</em>, reż. Christopher Nolan, 2020.
Po seansie potrzebna pomoc medyczna. Kadr z filmu Tenet, reż. Christopher Nolan, 2020.

6. Czy można by trochę rozruszać dialogi?

Zdaję sobie sprawę, że w filmie, który mierzy się z takimi skomplikowanymi konceptami, pewien poziom łopatologicznej ekspozycji jest niezbędny, żeby widz mógł przynajmniej udawać, że rozumie, co się dzieje. Ale czy ta ekspozycja musi być podawana w takich sztywnych dialogach? Tenet ma też tendencję do dość dezorientującego skakania między scenami – zwłaszcza w początkowej części filmu. A są to sceny, w których podawane z tajemniczymi minami urywki dialogu mają dla widza niewiele sensu, przynajmniej za pierwszym podejściem do filmu. Powiem więcej, chwilami brzmią po prostu pretensjonalnie. Wiem, że w tym filmie nie chodziło o mistrzostwo słowa i cięte riposty, ale gdyby ludzie trochę bardziej mówili w nim jak ludzie, prawdopodobnie oglądałoby się to lepiej.

7. Dlaczego Elizabeth Debicki gra tę samą rolę, co w Nocnym Recepcjoniście, tylko gorzej?

Elizabeth Debicki ma w sobie taki rodzaj elegancji i klasy, który świetnie się sprawdza w rolach bogatych żon wpływowych mężczyzn… Ale dobrze by było, żeby jednak nie utknęła w tej szufladce na zawsze. I gdyby jej postaci czasem dla odmiany nie były dręczone przez złych mężów, zwłaszcza kiedy poza skomplikowaną relacją z mężem niewiele więcej je definiuje. Takie tylko mam pobożne życzenie, bo bardzo aktorkę lubię.

8. Czy ktokolwiek z bohaterów umie w konspirację?

W początkach filmu Protagonista dowiaduje się, że ma nikomu nie ufać, posługiwać się tajnymi hasłami i że wszystko jest supertajne. A potem bohaterowie radośnie omawiają swoje tajne plany na środku ulicy. Albo w autobusie. To w końcu jak jest z tą konspiracją?

Kadr z filmu <em>Tenet</em>, reż. Christopher Nolan, 2020.
Typowe zebranie tajnej organizacji. W autobusie. Kadr z filmu Tenet, reż. Christopher Nolan, 2020.

9. Dlaczego ludzie się czepiają, że inni się czepiają?

Wiecie, że istnieje coś takiego jak Paradoks Nolana? Chodzi o to, że jak wsadzisz do filmu science fiction dużo naukowych szczegółów, to ludzie będą się bardziej czepiać nieścisłości, niż gdybyś powiedział tylko „czary-mary, przeniósł się w czasie”. Ludzie, którzy wymyślili to określenie przy okazji filmu Interstellar, chyba nie są zbyt szczęśliwi z powodu takiego czepiania się szczegółów. Ale przepraszam – jeśli próbujesz udawać, że doskonale wiesz, o czym mówisz, to ludzie będą ci wytykać błędy. Taka jest natura pozowania na eksperta. Dużo łatwiej jest zawiesić niewiarę, kiedy film stawia cię przed faktem dokonanym i nie próbuje ci tłumaczyć, jak coś działa. A kiedy zaczynasz mi pokazywać, jak coś działa, to możesz być pewny, że będę się temu uważnie przyglądać.

10. Ile lat ma postać Pattinsona?

Bardzo chciałabym to wiedzieć. Szczególnie w kontekście dość popularnej teorii, tudzież ostentacyjnie nasuwającej się interpretacji (jak zwał, tak zwał), jakoby ten bohater był synem Branagha i Debicki, tylko z przyszłości. Poszlak jest sporo, od palindromicznej zabawy imionami po fragmenty dialogów – ale wszystko rozbija się o wiek i fabularną oś czasu. I o to, że za mało wiemy o tym, jak ludzkie ciało starzeje się po „tamtej stronie”.

Gdybyśmy, tak jak postulowałam na początku, zaczęli seans od wykładu z fizyki, sprawa byłaby prostsza!

Przeczytaj także:

4 komentarze

Aneta Boritzka 2 września 2020 - 22:32

Jeszcze nie oglądałam ale sam wpis mnie tak zaciekawił, że teraz muszę obejrzeć!

Asibella 18 października 2020 - 08:29

Fajny wpis, ale muszę się nie zgodzić z tym, że film był nudny i przydługi. Ja zorientowałam się po 2h, że to już tyle minęło. Zdecydowanie jednak mnie wciągnął. I muzyka właśnie była dla mnie tym elementem, który w inny sposób niż w tradycyjnej sensacji czy thrillerze, budowała emocje. Dla mnie mega. Ale oczywiście każdy z nas ma prawo do własnych opinii.
Dzięki za analizę, bo ja byłam na seansie wczoraj i właśnie jestem na etapie „przekopywania” Internetu 😉

Piotr 20 grudnia 2020 - 18:02

https://www.youtube.com/watch?v=R7tvN2X6SrU

Warto oględność przed tym filmem.

SOG 10 stycznia 2021 - 17:39

Punkty 1 i 2 bez sensu. Koncepcja jeat absurdalnie prosta i nie wiem co tu tlumaczyć. Albo czas idzie do przodu, albo sie cofa. Gdy sie cofa, a Ty chcesz iść w nim do przodu – zakładasz „inhalator”. Dalsze tłumaczenia sa zbędne. Branagh jest ok – przerysowany bondowski szwarccharakter. Rosyjski akcent przekonujący. Pracuję z Rosjanami w międzynarodowej korporacji i chłopaki brzmią podobnie.

Punkty 8 i 9 dla odmiamy bardzo trafne w mojej opinii. Nolan jest w swoich filmach tak zajęty koncepcją scen akcji, że reszta jest typowo pretekstowa i stanowi łącznik pomiędzy fajerwerkami. Ekspozycja jest koszmarna, pozbawiona logiki i zaaranżowana topornie niczym w reklamie. Apogeum to moment tłumaczenia planu z samolotem. Chłopaki idą i rozmawiają, a gdy pada pytanie o to skąd wziąć samolot to akurat podchodzą do faceta siedzącego na ławeczce, po czym Pattinson stwierdza: „przedstawiam Ci tego gościa on ma samolot”. Jak w reklamie stoperanu normalnie.

Co do czepiania się to niestety taka specyfika filmów Nolana. Facet chce być bardziej „realistyczny” i naukowy, ale rzuca jedynie ochłapy, bo przy jego tendencjach do ekspozycji w innym przypadku mielibyśmy 2-godzinny wykład i z rozrywki byłyby nici.

Komentarze zostały wyłączone.