Wyzwanie Książkowe 2015: Niebo dla akrobaty

by Mila

Spośród całej listy Wyzwania Książkowego, od pierwszej chwili najbardziej sceptycznie podchodziłam do pozycji, której akcja powinna dziać się w moim rodzinnym mieście. Gorzów Wielkopolski nie jest miastem literatów. W pierwszym odruchu pomyślałam, że książki, jakie mam do wyboru musiałyby być albo przewodnikami, albo biografią któregoś z braci Kwiatkowskich… Ewentualnie analizą twórczości Papuszy. Przez chwilę zaczynałam się już obawiać, że zanim sięgnę po porządną książkę, której akcja dzieje się w moim rodzinnym mieście, będę musiała ją najpierw sama napisać…

Na szczęście w odpowiednim momencie wpadła mi w ręce wydana przez Znak książka Jana Grzegorczyka Niebo dla akrobaty. Tak naprawdę nigdzie poza stroną redakcyjną i informacjami o prawach autorskich nie jest powiedziane wprost, że scenerią dla poszczególnych historii przytoczonych w tej książce jest Gorzów. Ale każdy, kto tam mieszka czy stamtąd pochodzi, szybko to dostrzeże – nawet jeśli nie w miejscach, po których książka nas prowadzi, to w kilku tylko pozornie zamaskowanych postaciach związanych właśnie z tym miastem.

Niebo dla akrobaty to książka, która niejako z definicji stara się – mniej lub bardziej – chronić prywatność swoich bohaterów. W końcu to zbiór opowiadań o czymś niesamowicie intymnym, czymś, wobec czego każdy staje obnażony, wrażliwy, bezbronny… o powolnym umieraniu. Autor prowadzi nas do miejsca, do którego raczej niewiele osób chciałoby kiedykolwiek trafić – do hospicjum. I o dziwo, jest w tej wyprawie coś zaskakująco ciepłego, chwilami nawet wzmacniającego.

Niebo dla akrobaty to zbiór kilku krótkich historii opowiadanych z punktu widzenia pracowników gorzowskiego hospicjum i ludzi w jakiś sposób z nim związanych. Czy to książka o umieraniu? I tak, i nie. Temat śmierci, choroby i cierpienia jest jej integralną częścią, ale akcenty rozłożone są niemal po równo pomiędzy podopiecznych hospicjum i ludzi niosących im pomoc, pomiędzy zaskakujący spokój odchodzenia i nieporadny chaos życia. Chwilami czytelnik zaczyna się zastanawiać, kto tu komu udziela pomocy i czyje serce wymaga ukojenia. Zważywszy na tematykę i miejsce akcji, książka Grzegorczyka jest zaskakująco wyważona, ani cierpienie chorych, ani rozterki stykających się z nimi osób nie przytłaczają, choć są głęboko poruszające. Gdzieś w tle cały czas pobrzmiewają wątki związane z wiarą, ale i autor, i jego bohaterowie zdają się przyjmować postawę cichej, cierpliwej tolerancji, rozumieją, że w tak delikatnym momencie to nie ideologie są ważne, ale komfort i bezpieczeństwo umierającego.

Gorzów rzeczywiście nie jest stolicą polskiej literatury. Ale mimo wszystko udało mu się w nieść w nią coś zupełnie wyjątkowego, poruszającego, skłaniającego do cichej refleksji. Niewielkie, może trochę niepozorne hospicjum w niewielkim i dość niepozornym mieście stało się podstawą książki, którą porównuje się z twórczością Erica Emmanuela Schmitta – i chyba jest w tym porównaniu trochę prawdy, bo i Schmitt i Grzegorczyk mówią o trudnych kwestiach w zaskakująco delikatny i ciepły sposób. Warto sięgnąć, warto przeczytać i warto doświadczyć.

  • Szczegóły:
  • Jan Grzegorczyk, Niebo dla akrobaty, Znak 2006

Przeczytaj także: