Jeremy Clarkson: wytrącony z równowagi, zrzędliwy Brytol

by Mila

Są na tym świecie ludzie, których uwielbiam słuchać niezależnie od tego, o czym akurat mówią. Robią to bowiem w tak niesamowity, pełen pasji i humoru sposób, że w zasadzie mogliby opowiadać o tajnikach uprawy rzepy albo o historii haftu, a i tak prawdopodobnie uznałabym temat za fascynujący. Dlatego też nikogo niech nie dziwi, że dzisiaj podtykam wam pod nos Jeremy’ego Clarksona.

Nie sądzę, żebym była zdolna kiedykolwiek przyswoić sobie jakąkolwiek konkretną wiedzę z zakresu motoryzacji. Nie ma mowy. Nie przeszkadzało mi to jednak nigdy w tkwieniu przed telewizorem, kiedy ekipa Top Gear wyczyniała z samochodami różne dziwne rzeczy. Bo jak tu od nich wzrok oderwać? Banda zdrowo kopniętych Brytoli, w tym totalny mistrz sarkazmu i zrzędzenia, Clarkson, i całkiem uroczy (mimo że gabarytami przypominający chomika) Richard Hammond. Przysięgam, mógłby to być program o rzepie, a i tak stałby się popularny.

Sam Clarkson od dawna tkwi w moim osobistym panteonie powoli dziadziejących, marudnych facetów, których mogłabym słuchać w nieskończoność. W końcu to stary, zrzędliwy Brytol – jak można go nie uwielbiać? Świat według Clarksona pochłaniałam natychmiast w całości, kiedy tylko któryś wpadł mi w ręce. I ani na chwilę wyszczerz nie schodził mi z twarzy.

Przed sięgnięciem po Wytrąconego z równowagi wahałam się dosłownie trzy sekundy. Zbiór recenzji samochodów, których i tak nie byłabym w stanie rozróżnić, nie jest rzeczą, którą chciałabym wypełniać swój wolny czas. Chyba, że sygnowany jest nazwiskiem Clarksona. W tym wypadku istnieją spore szanse, że wspomniane recenzje dotyczyć będą absolutnie wszystkich innych tematów świata, a dopiero potem, gdzieś na samym końcu pojawi się kilka słów o samochodach.

Tak też i wyglądają teksty zebrane w Wytrąconym z równowagi. Przez większość czasu Clarkson zrzędzi o wszystkim, poczynając od tortur, jakich dostarcza człowiekowi biwakowanie pod namiotem, przez wyjątkowość osób leworęcznych, wyższość wakacji spędzanych we Francji nad brytyjskimi kurortami, zadufane w sobie wyższe sfery, żony piłkarzy, szalenie inteligentne polityczne decyzje, dziwactwa współczesnej kultury, ekologiczne absurdy… Wymieniać można w nieskończoność. Gdzieś tam w każdej recenzji znajdzie się także miejsce dla oceny tego czy innego samochodu, ale i to Clarkson robi takim językiem i w tak metaforyczny sposób, że nawet totalni ignoranci, których wiedza kończy się na tym, że samochód ma cztery koła, leżą ze śmiechu. Całość oczywiście totalnie, cudownie wprost niepoprawna, ociekająca sarkazmem i ironią, pełna wymądrzania się i nazywania wszystkich wokół idiotami.

Przy całym tym zrzędzeniu nie da się nie zauważyć, że Clarkson tak naprawdę jest szalenie inteligentnym, błyskotliwym facetem. Widać to wyraźnie w tysiącu mniej lub bardziej subtelnych aluzji i nawiązań, w niedających się podrobić porównaniach i metaforach, pełnym pasji sposobie prowadzenia narracji.

Wytrąconym z równowagi podróżujemy z Clarksonem po najdalszych zakątkach świata, obserwujemy i z góry do dołu oceniamy najróżniejsze grupy społeczne, a czasami nawet wsiadamy (w końcu to recenzje motoryzacyjne!) do jakiegoś samochodu tylko po to, żeby zmieszać go z błotem. I zupełnie nam w tym nie przeszkadza brak jakiejkolwiek wiedzy w temacie. Choć Clarkson zapewne nie omieszkałby nazwać nas idiotami. Jak tu go nie kochać?

Przeczytaj także:

3 komentarze

~Paula 19 lutego 2013 - 10:04

Clarkson jeszcze przede mną, choć mam go w planach od dawna. Głównie by się przekonać „o co tyle szumu” 😉

Mila 19 lutego 2013 - 19:45

Polecam, polecam, niezła zabawa 😀

~Ryba 23 czerwca 2013 - 15:01

Przekonałaś mnie 😀

Komentarze zostały wyłączone.