Po trzech latach czekania może trudno w to uwierzyć, ale premiera czwartego sezonu Sherlocka już za JEDENAŚCIE dni. Jeśli zaczniecie już dzisiaj, spokojnie zdążycie do tego czasu przypomnieć sobie wszystkie jedenaście odcinków, które wyemitowano do tej pory.
Serial
Jak powiedziałaby niezapomniana Irene Adler: lubię historie o detektywach. I detektywów. Takich w perfekcyjnie skrojonym płaszczu i myśliwskiej czapce. Tych z policji, z prywatnych agencji i amatorów, którzy za dnia uczą polskiego. Nawet takich wątpliwej urody i ze sztuczną nogą kuśtykających po Londynie. Brainy is the new sexy.
Idę o zakład, że Sarah Jessica Parker, a przynajmniej jej kariera aktorska, ucierpiała pod wpływem klątwy popularnego serialu. Tak jak David Schwimmer zawsze będzie Rossem i nie omieszka się żalić, że Przyjaciele zrujnowali mu życie, tak i Sarah ma pewnie problem z pozbyciem się łatki Carrie Bradshaw.
Zarwałam dzisiaj noc, oglądając Belfra. Po części dlatego, że błędnie oszacowałam, ile muszę nadrobić odcinków. Ale trochę też dlatego, że pod koniec wreszcie zrobiło się ciekawie i trudniej było się oderwać. Zwłaszcza oderwać wzrok od Sebastiana Fabijańskiego.
Królowa Elżbieta nie ma w życiu lekko – i to nie tylko dlatego, że korona, którą włożono jej na głowę 63 lata temu, waży dobrze ponad dwa kilo. Im dłużej się człowiek przygląda jej życiu, tym mniej chce mu się wżeniać w rodzinę królewską… Niedawno dumałam nad tym, czytając biografię napisaną przez Marka Rybarczyka, a już znów mam okazję podumać – tym razem za sprawą brytyjskiego serialu The Crown.
Stało się. Wreszcie. Od piątku długo wyczekiwany trzeci sezon Black Mirror jest dostępny na Netflixie. I jest świetny. Od początku do końca dobrze napisany. Rewelacyjnie obsadzony… mogłabym tak cały dzień. Tym razem dostajemy sześć odcinków i – o dziwo – nie wszystkie są tak przytłaczające, jak do tej pory. Tak, tak – w nowym sezonie oprócz potężnej dawki niepokoju i niełatwej autorefleksji znajdziemy też… przebłyski optymizmu.
Powiedzieć, że Netflix robi dobre seriale – to jak nic nie powiedzieć. Zabójczo dobry House of cards, Jessica Jones z pazurem i rewelacyjnym czarnym charakterem, Orange is the new black, Narcos… jeśli macie przed sobą serial wyprodukowany przez Netflixa, w ciemno możecie oglądać i polecać wszystkim wokół.
Nie wszyscy superbohaterowie noszą peleryny i ratują od razu całą planetę. Niektórym wygodniej jest działać w bluzie z kapturem i w obrębie własnej dzielnicy – nie, nie jest to fragment nowego spotu o twoich lokalnych bohaterach… To najprostsze chyba podsumowanie serialu Luke Cage – najnowszego owocu współpracy pomiędzy Marvelem i Netflixem.