Po co blogerowi Instagram?

by Mila

Żyjemy w czasach, w których można być blogerem, nie mając bloga… W końcu social media dają nam wystarczająco dużo miejsca i okazji do wypowiadania się na różne tematy. W drugą stronę to już jednak nie działa – i nawet z najlepszym, najładniejszym i najciekawszym blogiem nie zajdziesz zbyt daleko, jeśli nie ma cię w social mediach. Prawie tak, jakbyś nie istniał.

O ile Facebook, Google Plus czy Twitter całkiem nieźle sprawdzają się jako narzędzia promowania bloga, z Instagramem sprawa wygląda już nieco inaczej. Statystyki są nieubłagane: w moim przypadku Instagram generuje jedynie jakieś 1,8% wszystkich wejść na bloga. I nie jestem w tym wcale osamotniona – wielu blogerów pewnie podpisze się pod tym, że czytelnicy, którzy trafili na bloga z Instagrama, stanowią znikomy odsetek.

ale W takim razie – po co blogerowi Instagram?

Może i do promowania tekstów Instagram nie bardzo się nadaje… świetnie za to nadaje się do promowania… blogera. Sprawdza się jako okienko, przez które można zajrzeć do prywatnego życia blogera. Czy też może raczej do tego, co bloger CHCE pokazać jako swoje prywatne życie. Raj dla podglądaczy – czyli w zasadzie dla wszystkich. Wszyscy w końcu lubimy podglądać innych.

Co więc daje mi Instagram? Po pierwsze pozwala puścić w eter wszystko to, czego z różnych względów nie zamierzam umieszczać na blogu. Nie oszukujmy się, gdybym chciała chwalić się na blogu każdą książką, jaka właśnie dołączyła do mojej kolekcji, mój blog szybko zacząłby wyglądać jak jeden wielki paragon i koronny dowód na to, że powinnam się chyba leczyć ze zbieractwa książek. Nie musi tak wyglądać. Od tego mam Instagrama.

Mogłam te książki kupić gdzie indziej... Ale tylko Znak dawał takie pudełko!

Mogłam te książki kupić gdzie indziej… Ale tylko Znak dawał takie pudełko!

Po drugie, mogę się tam bezczelnie chwalić wszystkimi „nerdowymi” gadżetami, które gromadzę zaraz obok książek…

Dinner is coming!

Dinner is coming!

I tym, co akurat robię w kuchni. Na przykład przecudownej słodkości ciastem czekoladowym według przepisu Audrey Hepburn.

cake in progress

Instagram pozawala rzucić nieco światła na to, jak wygląda praca nad kolejnymi tekstami…

kulisy pracy

…i zdradza, co czytam do popołudniowej herbatki.

tove

Przede wszystkim zaś Instagram jest cudownym narzędziem do nadmuchiwania sobie ego. Nic tak nie poprawia blogerowi humoru jak solidna porcja lajków z samego rana… Zwłaszcza, jeśli część z nich wygląda tak:

rusinek

A jako że powszechnie wiadomo, iż ego blogera jest jego najważniejszym narzędziem pracy, Instagram jest ci, drogi blogerze, niezbędny. A kiedy już założysz sobie profil (jeśli jakimś cudem go jeszcze nie masz), odwiedź mnie na @readuppl i zostaw po sobie ślad, żebym ja też mogła od czasu do czasu nadmuchać trochę twoje ego.

Przeczytaj także: