My, naród – kilka gorzkich słów o reakcjach na Pokłosie

by Mila

Mamy – jako naród – dwie zasadnicze wady. To znaczy – wad mamy znacznie więcej, ale te dwie akurat idealnie pasują mi do tekstu. Po pierwsze – nie rozumiemy pojęcia „fikcja”. Fikcja literacka, film fabularny… Takie proste słowa, a za nic się ich nie potrafimy nauczyć. Po drugie – na kilometr zalatuje od nas nietolerancją. W stosunku do wszystkiego i wszystkich. Najbardziej zaś do tych, którzy nam tę nietolerancję usiłują wytknąć. Jeśli do tego wszystkiego dorzucić jeszcze nasze dumne, narodowe pieniactwo, trudno się właściwie dziwić, że z najprostszych powodów wybuchają ogólnonarodowe afery.

W związku z całym tym szumem wokół Pokłosia wybierałam się do kina, spodziewając się… Bóg wie czego. Bo czego można oczekiwać, gdy wokół dźwięczą takie dziwne hasła jak propaganda, wywrotowość, spisek, hańba, kłamstwo…? Że Maciej Stuhr przez dwie godziny, patrząc mi prosto w oczy, będzie czytał spreparowany podręcznik do historii? Że poda mi szczegółowy przepis na dokonanie idealnie bestialskiego mordu? Że magicznym pstryknięciem palców zmieni mi poglądy na rzeczywistość?

Na całe szczęście dostałam od Władysława Pasikowskiego dokładnie to, co powinnam była dostać – całkiem niezły film, chwilami może trochę zbyt patetyczny, odrobinę może trącący gdzieniegdzie sztucznością, ale w ogólnym rozrachunku po prostu naprawdę zaskakująco dobry film. Nic poza tym. Nie umarłam. Nie postradałam zmysłów. Nie wyruszam na wojnę z historią. Nie idę nikogo mordować. Dalej jestem sobą. Dalej myślę samodzielnie. I o co tyle krzyku?

Opisuje się ten film mianem najodważniejszej polskiej produkcji. Trudno się z tym nie zgodzić, jeśli popatrzeć na odbiór, z jakim przyszło mu się mierzyć. Trudno się z tym nie zgodzić, skoro uderza dokładnie tam, gdzie nas, naród, najbardziej zaboli – w jakże ukochany nasz i jakże wzniosły mit Polski jako cierpiącego Chrystusa i zbawcy wszystkich innych narodów. To przecież tylko nas zawsze biją, my nie bijemy nikogo. Więcej nawet – wszyscy bez wyjątku z narażeniem życia pomagamy bliźnim i wszyscy bez wyjątku jesteśmy tak dobrzy i kryształowi, że niebiosa wszystkich religii tego świata tylko Polakami będą zapełnione, bo dla innych już miejsca nie starczy.

My, naród, widzimy świat w sposób przerażająco uproszczony. I to nasze właśnie widzenie świata jest jedyną prawdą objawioną. Nie damy sobie wmówić, że może być inaczej. Nie damy sobie wmówić, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Świat jest okrutny i zły. My, Chrystus narodów – na wieki bez skazy. I tak nas przeraża myśl, że mogłoby być inaczej, że mit mógłby upaść, że może być jakaś inna prawda… – że każdego, kto niemoralność spróbuje nam insynuować, pożremy żywcem.

Nie oszukujmy się, antysemityzm (i wszystkie inne -izmy) w Polsce był zawsze, jest nadal – i nie trzeba tu sięgać do badań socjologicznych, wystarczy się rzetelnie przyjrzeć komentarzom do Pokłosia – i, co przerażające, będzie jeszcze długo obecny. Jeśli naprawdę nam się wydaje, że nigdy nigdzie żaden Polak nie podniósł ręki na Żyda czy kogokolwiek, kto jest postrzegany jako INNY OD NAS, to mamy rację – WYDAJE NAM SIĘ. Abstrahując jednak od kwestii prawdy historycznej, która nie do końca jest tu istotna, jako że Pokłosie jest – przypominam – filmem fabularnym… Skupmy się lepiej na tym, co Pokłosie usiłuje nam powiedzieć, a czego my, naród, bardzo nie chcemy dostrzec.

Tak na dobrą sprawę, to wcale nie jest film o Żydach czy Polakach. Mówi o tym Ireneusz Czop w którymś z wywiadów i ja to powtórzę – to, co Pokłosie chce nam pokazać, jest uniwersalne. To jest film o człowieku. O ludziach. Podobne historie mogłyby się zdarzyć i – co najgorsze – zdarzają się wszędzie na świecie. Wciąż. W taki czy inny sposób. Ludzie nienawidzą się i mordują nawzajem z bardziej nawet błahych powodów niż narodowość, religia czy rasa. Żaden naród nie jest prawdopodobnie wolny od uprzedzeń. Żaden człowiek nie jest od nich prawdopodobnie prawdziwie wolny. Co więcej, prawdopodobnie każdego z nas można by uczynić oprawcą, może nawet bestialskim mordercą, jeśli tylko nas postawić w odpowiednio okropnych warunkach, w odpowiedniej sytuacji. Mamy taką wiedzę o ludzkiej naturze. I owszem, jest to wiedza napawająca lękiem. Świadomość, że gdzieś w każdym z nas coś może kiedyś pęknąć… Przerażające. Dlatego może zamiast skakać sobie do gardeł, lepiej się zastanówmy, jak wykreować rzeczywistość, która nie będzie w nas wyzwalać agresji.

Rozczula mnie jeszcze jeden, świetny po prostu, argument wysuwany przez ludzi, których Pokłosie doprowadza do pasji – że w czasie, kiedy na świecie mówi się o „polskich obozach śmierci”, nie powinniśmy się dodatkowo kreować na morderców. Ja naprawdę wciąż jestem młoda, głupia, naiwna i nieco pewnie idealistyczna, co zapewne udowodniłam powyżej, ale nawet dla mnie pomysł, że moglibyśmy wyedukować w kwestii historii cały świat, jest zwyczajnie niedorzeczny. Sami siebie dobrze nie potrafimy wychować i wykształcić, a co dopiero mówić o naprawianiu świata. Zresztą – kogo my chcemy edukować? Przeciętny Amerykanin z dużym prawdopodobieństwem nie ma pojęcia, gdzie leży Polska. Ostatnio jakieś dziwne badania na brytyjskich nastolatkach pokazały, że co niektórym młodym Brytyjczykom wydaje się, że jajka rosną na krzakach i że spora część z nich zielonego pojęcia nie ma, z czego się robi podstawowe produkty spożywcze. A my ich chcemy uczyć, kto, kogo i dlaczego mordował gdzieś w odległym kraju i to w dodatku ponad 50 lat temu? A co ich to obchodzi?

Powinno obchodzić? Oczywiście, że powinno. Nas też wiele różnych rzeczy powinno obchodzić, a nie obchodzi. Zdajmy sobie wreszcie sprawę, że walczymy z wiatrakami. To smutne, ale całego świata nie naprawimy i to bynajmniej nie za pomocą filmu, po który poza granicami naszego kraju sięgnie jakaś maleńka garstka widzów. Choćbyśmy i tych filmów o bohaterskich Polakach wyprodukowali z milion. Nie mówię, że mamy przestać. Nie mówię, że mamy nie reagować na przekłamania, skróty myślowe i zwyczajną bezmyślność. Musimy to robić. Ale nie histeryzujmy! Jedno Pokłosie nie zrobi z nas kraju morderców. Wystarczająco dużo nas pomiędzy Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata, żeby domniemane skutki jednego małego filmu zrównoważyć. A na naszym rodzimym podwórku jak nic przydadzą się filmy zmuszające do myślenia – o człowieku, człowieczeństwie, tkwiących w nas uprzedzeniach. Bo jakoś ostatnio my, naród, mamy alergię na rozsądną refleksję.

Przeczytaj także:

1 komentarz

~AdminPolskiFilm 9 lipca 2013 - 09:03

http://polskifilm.com.pl/radoslaw/

Nowy film z Ireneuszem Czopem !

Komentarze zostały wyłączone.