Kadr z filmu Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik, 2016.

Jakubik po niewłaściwej stronie kamery

by Mila

Kiedy aktorzy postanawiają spróbować swoich sił po drugiej stronie kamery i dla odmiany wyreżyserować film, kusi mnie, żeby skomentować to słowami, że te ich próby są jak hazard – i rzadko kiedy przynoszą spektakularną wygraną. To powiedziawszy, porozmawiamy dzisiaj o filmie wyreżyserowanym i napisanym przez aktora z naszego własnego podwórka: o Prostej historii o morderstwie Arkadiusza Jakubika. Nie jest to co prawda reżyserski debiut aktora, ale chyba nieźle ilustruje tezę, że warto się trzymać w życiu tego, w czym się jest najlepszym.

Prosta historia o morderstwie w pewnym sensie jest kwintesencją polskiego kina. A to w pierwszej kolejności oznacza tradycyjnie fatalne udźwiękowienie filmu i dialogi mamrotane pod nosem z ustami pełnymi jedzenia. W dodatku niespecjalnie zsynchronizowane z ruchami warg aktorów. W konsekwencji więc widz nie rozumie jednej trzeciej wypowiadanych przez bohaterów kwestii… Dobrze, że to nie była komedia oparta na słownym humorze. Naprawdę polecam obejrzenie tego filmu z polskimi napisami, może wtedy będziecie się mniej frustrować.

Kadr z filmu Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik, 2016.

Kadr z filmu Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik, 2016.

Po drugie film Jakubika idealnie wpisuje się w tradycyjnie podejmowaną przez polskie kino tematykę. Jak wiemy, współcześnie w kraju nad Wisłą istnieją w zasadzie trzy gatunki filmowe: bezdennie głupie komedie romantyczne, coraz bardziej udane biografie i wisienka na torcie: mroczne i depresyjne filmy o głębokiej patologii – malowanej jako statystyczna norma zachowań Polaków. Aż strach się zastanawiać, czy nie ma w tym jakiejś prawdy.

Jak sam tytuł wskazuje, Prosta historia o morderstwie mieści się w tej trzeciej kategorii. Śledzimy tu losy rodziny z małego miasteczka, w której ojciec i najstarszy syn są policjantami, mają jednak diametralnie różne podejście do swojej służby. Młody, jak na świeżaka przystało, jest ambitny, praworządny i chce ratować świat za wszelką cenę. Tatusiowi ewidentnie dawno już się to znudziło – i jego czas wypełniają raczej alkohol, wyżywanie się na bliskich i podejrzane kontakty w światku przestępczym. Pewnego dnia ojciec i matka młodego policjanta zostają znalezieni martwi – i pojawia się pytanie, kto i dlaczego zabił.

Kadr z filmu Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik, 2016.

Kadr z filmu Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik, 2016.

Po trzecie Jakubik swoim drugim filmem świetnie wpisuje się w estetykę tego patologicznego nurtu polskiego kina. Czyli w praktyce – czerpie całkiem sporo ze Smarzowskiego, z którym niejednokrotnie przecież spotkał się już na planie. Ale na tym podobieństwa się kończą. Bo Smarzowski snuje swoje mroczne historie w bardzo przemyślany sposób, a tutaj – zwłaszcza w połączeniu z niesłyszalnymi dialogami – bardzo łatwo się widzowi pogubić. Opowieść rozgrywa się w kilku płaszczyznach czasowych, na tyle jednak sobie bliskich i tak zmontowanych, że całość wydaje się dosyć chaotyczna. Trzeba przyznać, że sam temat filmu i zmowa milczenia wokół sadystycznego stróża prawa i skorumpowanej policji daje człowiekowi do myślenia. Zwłaszcza końcówka potrafi zaskoczyć i naprawdę poruszyć, ale sposób, w jaki dochodzimy do tego rozwiązania fabuły, pozostawia jednak trochę do życzenia.

Kadr z filmu Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik, 2016.

Kadr z filmu Prosta historia o morderstwie, reż. Arkadiusz Jakubik, 2016.

Na koniec zostaje jeszcze kwestia aktorstwa. O ile zazwyczaj widząc Jakubika w obsadzie, możemy być spokojni o przynajmniej jedną naprawdę dobrą rolę w całym filmie, tutaj Jakubik stoi po drugiej stronie kamery – a na ekranie brakuje kogoś naprawdę wyrazistego. Niby mamy w obsadzie Andrzeja Chyrę, Kingę Preis, Eryka Lubosa i Filipa Pławiaka z Czerwonego pająka, którzy niejedno przecież potrafią… ale nikt nas tu niczym nie zaskakuje – może poza Chyrą, którego bohater dla odmiany po pijaku ma wreszcie idealną dykcję. Pozostali członkowie obsady wypadają dosyć blado i w pewnym momencie zaczynamy po prostu żałować, że dla samego siebie Arek Jakubik nie napisał tutaj większej roli niż tylko głos spikera w wiadomościach radiowych.

A to prowadzi mnie do refleksji, że może po prostu nie da się być dobrym we wszystkim, nawet jeśli teoretycznie są to zajęcia z jednej branży. Bo przecież zagrać dobrą rolę, a czuwać nad całym filmem i poprowadzić innych aktorów – to zupełnie coś innego i trochę innych wymaga umiejętności… Może więc specjaliści od wyrazistych ról powinni się jednak trzymać tej właściwej strony kamery.

Przeczytaj także: