Jak zostać modelką

by Mila

Dziś do kin szykownym krokiem wkracza Modelka Madsa Matthiesena, który za swój poprzedni film, Misiaczek, w 2012 roku otrzymał na krakowskim festiwalu Off Camera nagrodę w głównym konkursie Wytyczanie Drogi.

Tegoroczne festiwalowe pokazy Modelki były dosyć ciekawym doświadczeniem – sporo było na nich osób ubranych bardzo oryginalnie, barwnie i na pewno stosownie do tematu filmu. Czytaj: byłam najgorzej, a przynajmniej najnudniej ubranym człowiekiem na całej, największej w Polsce sali kinowej.

Z drugiej strony sporo też było… wybitnych i kulturalnych znawców kina, którzy z nogami założonymi na oparcie cudzego fotela nie wahali się głośno wymądrzać, mimo że pokazywane przed niedzielnym seansem Legendy Polskie Bagińskiego to dla nich „taka jakaś chyba Seksmisja” z niejakim „Więckowskim” w roli głównej. Czego to się człowiek nie dowie, przebywając w tłumie.

Wracając jednak do Modelki – nie jestem pewna, czy mamy tu do czynienia z filmem, który w pełni spożytkował (także finansowo) festiwalową nagrodę Matthiesena. Teoretycznie jesteśmy w Paryżu i wraz z główną bohaterką, młodziutką Emmą próbujemy podbić stolicę mody… W praktyce Paryż okazał się Warszawą w przebraniu i to niestety niespecjalnie przekonującym. Zamiast paryskiego szyku mamy więc w Modelce glamour… po polsku. I masę zdjęć we wnętrzach rodem z przeciętnego studenckiego mieszkania w sypiącej się kamienicy. Akurat zdjęcia we współdzielonych mieszkaniach może i mają znacznie dla fabuły, ale i tak każdy polski student wie, że nie jest to francuskie mieszkanie we francuskiej kamienicy. Parkiet skrzypi zdecydowanie zbyt po polsku, zbyt po polsku łypie ze ściany kaloryfer… A i ulice, którymi Emma się przemieszcza, średnio jakieś takie są francuskie. Warszawa może więc i była tańszym planem zdjęciowym niż Paryż… ale niespecjalnie dobrze wpłynęło to na wiarygodność i klimat produkcji.

Jak na film o modzie naprawdę brakowało w Modelce jakiegoś szyku, piękna, artystycznych wrażeń… Choć może nauczona błędami części współwidzów nie powinnam się specjalnie wymądrzać na tematy, o których nie mam zielonego pojęcia… a nie oszukujmy się, o modzie wiem jeszcze mniej, niż oni o Bagińskim.

Wróćmy jednak do tematu, zanim całkiem pochłoną mnie dygresje – nasza młoda bohaterka trafia do bardzo umownego Paryża nie tylko z prowincji, ale i z dalekiej północy. Jest nieco zagubioną i początkowo chyba dość prostolinijną dziewczyną z duńskiego miasteczka. Bardzo szybko jednak zaczyna się orientować, według jakich zasad gra się w tym wielkim i cokolwiek bezdusznym świecie… A w świecie, w którym bądź co bądź na sukces zarabia się ciałem, zasady są dosyć proste.

Maria Palm jako "Modelka", reż. Mad Matthiesen, 2016.

Maria Palm jako Modelka, reż. Mad Matthiesen, 2016.

Emma może i według standardów świata mody jest dość piękna, by zrobić karierę przed obiektywem i na wybiegu… według standardów rozsądnego człowieka jest też niestety strasznie naiwna i niedojrzała, a może po prostu jeszcze niedostatecznie cyniczna… co wcale nie ułatwi jej ambitnych planów podbicia okładek największych czasopism. Początkowo nawet z nią sympatyzujemy czy choćby staramy się ją rozumieć… ale wtedy do głosu dochodzą jej nastoletnie emocje i życiowe decyzje rodem z działu poradnikowego w „Bravo”. I tutaj Emma staje się bohaterką, której już chyba nikt nie kibicuje.

O tym, że świat mody nie jest najłatwiejszym miejscem do życia, nie trzeba nikogo przekonywać. Matthiesen też raczej tego nie robi, bo jego film nie stara się bardzo demonizować samego środowiska. Jeśli cokolwiek jest winne wszystkim potknięciom Emmy, to raczej fakt, że może wielki świat pochłonął ją zbyt wcześnie, może jeszcze nie była na to gotowa. Nie jest to ani szczęśliwa historia o Kopciuszku, ani mroczna opowieść o okrutnym świecie, który niszczy bezbronnych. To raczej trochę chyba zbyt powierzchownie potraktowane studium psychiki i decyzji młodej dziewczyny, która ma wielkie ambicje, spory potencjał i skórę jeszcze zdecydowanie zbyt cienką, by bez problemu szturmem podbić największe domy mody.

To wyważenie i powstrzymanie się od oceniania jest sporym plusem filmu Matthiesena, podobnie jak otwarte i nieco niespodziewane zakończenie Modelki. Mogłabym na siłę szukać jeszcze jakichś plusów, może niezłej i dość ciekawej roli Eda Skreina… ale nie zmieni to faktu, że Modelka filmowym arcydziełem nie jest. Szafiarki i ludzie związani ze środowiskiem być może przyjmą ten film ciepło, bo rzuca dosyć interesujące spojrzenie na kulisy świata mody… Ale jeśli odsunąć na bok podobne sentymenty, okazuje się, że jest w Modelce jakiś niezrealizowany potencjał fabularny i artystyczny. Można było ten film poprowadzić nieco inaczej… Sporo znalazłoby się tu miejsca na poprawę.

Przeczytaj także: