Jackie czyli jak zachwyca, kiedy nie zachwyca

by Mila

To, co zaraz przeczytacie, prawdopodobnie będzie dosyć niepopularną opinią. Bo mam wrażenie, że za chwilę nie zgodzę się dosłownie ze wszystkim, co mówi się o filmie Jackie. Sorry, taki mam teraz mentalny klimat.

Na dzień dobry muszę się nie zgodzić z powszechnym przekonaniem, że Natalie Portman dostanie Oscara za rolę pierwszoplanową. Jeśli wam się tak wydaje, to najwyraźniej jeszcze nie widzieliście Elle z Isabelle Huppert. Roli Portman nie da się niczego zarzucić. Jest, jaka być powinna, biograficzna jak spod linijki. Jest w niej i rozpacz, i elegancja, i zagubienie, i dziwny akcent Jackie Kennedy, i jej jeszcze bardziej osobliwe parcie na zrobienie legendy z męża, którego – nie oszukujmy się – świat pamięta głównie na skutek drastycznej śmierci. Jest w niej tyle i w zasadzie tylko tyle, bo ani Portman ani cały film o Jackie niewiele mi emocjonalnie robi.

"Jackie", reż. P. Larrain, 2016.

Jackie, reż. P. Larrain, 2016.

W przeciwieństwie do Elle i Isabelle Huppert, za sprawą których z dziesięć razy miałam ochotę wybiec z sali, a kolejnych piętnaście razy załamywałam ręce. I słowa te należy traktować jak najwyższą formę komplementu. Huppert perfekcyjnie gra tutaj kobietę, którą bardzo chciałabym określić jednym mocnym słowem… ale nie mogę, bo byłby to spoiler wyższego rzędu i odebrałoby wam to „przyjemność” zadawania sobie raz po raz pytania: co się k… dzieje na tym ekranie? Dość powiedzieć, że zagrać brak emocji tak, żeby porażał widza i go dezorientował, to prawdziwa sztuka. Sztuka, która sprzątnie Oscara sprzed nosa Natalie Portman. Rzekłam.

Drugą rzeczą, z którą śmiem się nie zgodzić, jest zasadność oscarowej nominacji dla Jackie za muzykę. Wszyscy wiemy, że ja się na muzyce specjalnie nie znam, i najbardziej profesjonalna opinia, jaką jestem w stanie wygłosić, brzmiałaby: muzyka do Jackie wcale nie była ładna. Myślę jednak, że odrobinę znam się jednak na roli muzyki w filmach… i aż ciśnie mi się na usta, że w Jackie muzyka nie pełni żadnej roli. Jest. I w zasadzie tyle. Nie buduje ani emocji, ani klimatu. Nie ilustruje, nie opowiada. Do niczego nie pasuje, z niczym nie kontrastuje… Po prostu jest. Obok. Może ten fakt jest tak rewolucyjny, że aż zasługiwał na nominację?

"Jackie", reż. P. Larrain, 2016.

Z całego filmu najbardziej podoba mi się ta sukienka. Jackie, reż. P. Larrain, 2016.

Jakby tego było mało, trudno mi się nawet zgodzić ze stwierdzeniem, że Jackie to film biograficzny. W moim rozumieniu po obejrzeniu biografii widz staje się bogatszy przynajmniej o garstkę nowych informacji o bohaterze. Jackie nie powiedziała mi o sobie właściwie niczego. I nie jest to przypadek Johnny’ego Deppa, gdzie w żadnej jego biografii już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Tak naprawdę jedyną rzeczą, którą wynoszę z Jackie, jest wyobrażenie, jak niekomfortowe musi być przytrzymywanie resztek mózgu swojego męża wewnątrz jego roztrzaskanej czaszki. Tak, to było nowe. Ale poza tym jednym momentem Jackie niczego mi w zasadzie emocjonalnie nie zrobiła. Niczego mi też o sobie nie zdradziła. Dalej tak samo nie mam pojęcia, skąd wzięła się ta kobieta, co ją ukształtowało, co ją motywowało, jaką odgrywała rolę w życiu męża poza tym, że szykownymi sukienkami robiła mu niezły PR. Można by to wszystko złożyć na karb mojej ignorancji historycznej… Właściwie wypadałoby to zrobić. Ale moja ignorancja nie zmienia faktu, że Jackie nie mówi o swojej bohaterce nic oprócz tego, jak bardzo ponure były przygotowania do słynnego pogrzebu.

"Jackie", reż. P. Larrain, 2016.

Jackie, reż. P. Larrain, 2016.

Gdybym chciała być wyjątkowo złośliwa, próbowałabym się pewnie upierać, że to nawet nie jest film o Jackie Kennedy – tylko najdłuższa i najbardziej ponura w historii relacja z pogrzebu. Dla części widzów Jackie ciągnie się, jakby była dłuższa od wszystkich pogrzebów znanych ludzi razem wziętych… Dla mnie na pewno.

Prawdopodobnie na tym powinnam zakończyć ten tekst, bo z każdym słowem pogrążam się coraz bardziej… Możecie mi tysiąc razy tłumaczyć, że Jackie powinna mnie zachwycać – ale co ja poradzę, kiedy mnie nie zachwyca?

Przeczytaj także:

2 komentarze

Olga | Gray Moka 10 lutego 2017 - 21:19

„Jackie” niczym Słowacki w „Ferdydurke” – „Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?” ;). Ale do Elle zachęciłaś bardzo!

Ania 11 lutego 2017 - 11:13

Mimo wszystko bardzo bym chciała zobaczyć ten film i sama ocenić czy Natalie naprawdę zasłużyła na tą nominację 🙂

Komentarze zostały wyłączone.