Flirt czy molestowanie – poradnik dla opornych

by Mila

Po tym, jak w 2017 roku głos kobiet stał się słyszalny i na dobre rozgorzała dyskusja o molestowaniu seksualnym, część osób zaczęła wieszczyć koniec epoki flirtu, koniec romansów i związków, a co za tym idzie – rychłą zagładę gatunku ludzkiego. Jako że temat ewidentnie wzbudza konsternację i dezorientuje nawet tych, którzy teoretycznie powinni wiedzieć, o czym mówią, przed wami krótki poradnik, który – mam nadzieję – rozwieje wasze wątpliwości i nauczy was rozpoznawać, co jest flirtem, a co chamskim molestowaniem. You’re welcome.

Pozwolę sobie zilustrować ten mały wykład przykładami z mojego ulubionego serialu, który swoją drogą też zgarnia ostatnio cięgi za brak należytej wrażliwości na kwestie społeczne. Co trochę boli, ale jednocześnie czyni go kopalnią potencjalnie edukacyjnych scenek – niech więc ten tekst będzie dla niego jakąś formą częściowej rehabilitacji.

Przykład 1: Nadinterpretacja

flirt czy molestowanie

Tyle się mówi o tym, że w relacjach damsko-męskich to kobiety dają się ponieść fantazji i doszukują się uczuć, których nie ma… a tymczasem męska część populacji ma czasem jeszcze większe problemy z interpretacją rzeczywistości. Powiedzmy więc wyraźnie: jeśli dziewczyna zaprasza cię do siebie na lemoniadę, to zaprasza cię na lemoniadę, koniec, kropka. Jeżeli dobrze pójdzie, to kto wie, może na lemoniadzie się nie skończy, ale dopóki nie będzie dalszych sygnałów, wstępujesz tylko na lemoniadę, a potem żegnasz się i wracasz do siebie. Jeśli potrzebujesz analogii, proszę bardzo – to, że zgadzasz się wstąpić do niej na lemoniadę, nie oznacza jeszcze, że automatycznie zgodziłeś się z nią ożenić i ona ma już prawo dzwonić po księdza. Tak samo w drugą stronę: dopóki nad tą lemoniadą nie robi do ciebie maślanych oczu i nie zaczyna się coraz bliżej przysuwać, bezpieczniej byłoby jednak nie zakładać, że już tu i teraz marzy o oglądaniu twojego gołego tyłka.

Ta sama zasada działa, kiedy to ty zapraszasz ją do siebie, żeby pokazać jej swoją kolekcję znaczków albo funko popów – niezależnie od tego, jakie intencje ukryłeś pod tymi słowami, ona na razie zgodziła się tylko oglądać kolekcję znaczków. Zgodę na ewentualne inne aktywności należy uzyskać osobno. Jeśli wydaje ci się, że samo przekroczenie progu twojego mieszkania uprawnia cię do jakichkolwiek czynności seksualnych, ma dla ciebie złą wiadomość…
Wyrok: molestowanie

Przykład 2: Bez owijania w bawełnę

flirt czy molestowanie

Jednym z podstawowych i jednocześnie stosunkowo bezpiecznych narzędzi flirtu są słowa. Chociaż i tu czasem zdarza się, że kogoś trochę poniesie. Ale nikt oczywiście nie twierdzi, że dopuszczalne są tylko ultrasubtelne odzywki i zachowania rodem z audiencji u królowej Elżbiety… Chcesz wyraźnie dać znać nowo poznanej osobie, że wpadła ci w oko? Proszę bardzo. Dopóki nie robisz tego przy pomocy macania, nie upychasz w jednym zdaniu pięciu nazw części ciała i nie przesadzasz z naciskiem na temat seksu, jesteś jeszcze po jasnej stronie mocy. Żartuj, zaproś na randkę, powiedz komplement (dodatkowe punkty, jeśli nie będzie od razu nacechowany seksualnie) albo jak Phoebe postaw sprawę zupełnie jasno – dopóki nie robisz nic na siłę, będzie ok. Zwłaszcza, jeśli druga strona już wcześniej dała ci znać, że nie ma nic przeciwko rozmowie.
Poziom flirtu: Phoebe

Przykład 3: zaczepka

flirt czy molestowanie

Jak widać na załączonym obrazku, gwizdanie albo krzyczenie czegokolwiek za obcą osobą, którą mijasz na ulicy, rzadko kiedy kończy się dobrze. Problem w tym, że najczęściej kończy się źle nie dla ciebie, a dla osoby obdarowanej tym „komplementem”. Nie zawsze jest to koniec tak drastyczny jak w powyższym przykładzie z potrąceniem, ale gwarantuję ci, że kiedy wieczorem mijasz grupkę rosłych dresów krzyczących za tobą, że masz fajny tyłek, nie ma to zbyt wiele wspólnego z przyjemnością i byciem docenionym. Najprostsza zasada komplementów udzielanych obcym ludziom brzmi: nie mów niczego, czego sam nie chciałbyś usłyszeć, idąc ciemną uliczką pełną podejrzanych typów. A jeśli dalej masz z tym problem, najlepiej w ogóle niczego za nikim nie krzycz – w końcu to i tak sztuka dla sztuki. Bo tak naprawdę w ilu przypadkach za gwizdaniem albo niewybrednym komentarzem naprawdę idzie szczera chęć poznania drugiej osoby i umówienia się na randkę?
#ChamskieOdzywki

Przykład 4: Rozmowa

flirt czy molestowanie

Jeśli widzisz w pobliżu jakąś atrakcyjną kobietę i chcesz zwrócić na siebie jej uwagę, bądź jak Chandler. A przynajmniej jak Chandler w powyższym przykładzie. Podchodzisz, kulturalnie zagadujesz, przedstawiasz się, rozluźniasz atmosferę jakimś żartem – i rozmawiacie jak cywilizowani ludzie. Zauważ, że takie podejście ma znacznie większą szansę powodzenia, niż gwizdanie za kimś na ulicy. Koleś od śpiączki nie powiedział nawet „dziękuję”, a Chandler za to miał okazję przekonać się, co Marjorie mówi przez sen.
Poziom flirtu: Chandler

Przykład 5: Desperacja

flirt czy molestowanie

Desperacja to co prawda jeszcze nie przestępstwo, ale zbytnie jej uleganie prowadzi najczęściej do zrobienia z siebie idioty. A jeśli nie potrafimy powiedzieć dość i pogodzić się z tym, że druga strona nie jest zainteresowana, desperacja potencjalnie może się przerodzić w nękanie… a to już niebezpiecznie blisko uprzykrzania innym życia i balansowania na granicy sądowego zakazu zbliżania się. Kompetencja w relacjach damsko-męskich to przede wszystkim wiedza, kiedy dać sobie spokój!
Poziom flirtu: zdesperowana Rachel, sugerowane nie naśladować

Przykład 6: wybitna nieporadność

flirt czy molestowanie

Bycie beznadziejnym flirciarzem to nie zbrodnia… ale warto się przygotować na upokorzenia i docinki znajomych. Pamiętacie Rossa i jego opowieści o tym, że lubi 8-letnich chłopców i że gaz nie ma zapachu? No właśnie. Problem tylko w tym, że nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo nam nie idzie, i nie zauważając lub nie akceptując, że druga strona niekoniecznie jest zainteresowana, bardzo łatwo możemy doprowadzić do sytuacji, w której nasze próby staną się natarczywe i niechciane. „Nie wypuszczę cię bez buziaka”, „Nie możesz jeszcze iść, przecież ci nie zapłaciłem”… szantaż i desperackie wymuszenia to nie flirt. Ponownie: warto wiedzieć, kiedy odpuścić!
Poziom niezręczności: flirtujący Ross, sugerowane nie naśladować

Przykład 7: Szykuj się na pozew

flirt czy molestowanie

Jeśli masz ochotę klepnąć w tyłek swoją dziewczynę czy chłopaka i wiesz na 100%, że akurat w danych okolicznościach ta osoba nie będzie miała nic przeciwko temu (to jest ważny warunek!) – klep sobie do woli. Jeśli natomiast masz ochotę klepnąć w tyłek kogokolwiek innego, poważnie się nad tym zastanów. Zwłaszcza, jeśli jesteście właśnie w biurze, a osoba klepana jest twoim podwładnym. Nieważne, czy to klepnięcie miało być motywacyjne, czy wyrażać pochwałę dla osiągnięć albo zapowiadać awans – trzymaj ręce przy sobie. Jest kilka dużo lepszych sposobów na wyrażenie aprobaty albo zmotywowanie pracownika – możesz zacząć od podwyżki. I jeszcze jedno – tu naprawdę nie ma żadnego znaczenia, czy druga strona od razu grozi ci pozwem, czy tylko z niewyraźną miną udaje, że nic się nie stało. Sprzeciwienie się człowiekowi, od którego w danym momencie zależy twoja dalsza kariera, nie jest łatwe – ale to nie znaczy, że dzięki temu można takiej władzy nadużywać!
Wyrok: molestowanie

Przykład 8: niebezpieczne odruchy

flirt czy molestowanie

Ograniczenia w miejscu pracy dotyczą oczywiście nie tylko przełożonych. Choć najczęściej to jednak ludzie u władzy nadużywają swojej pozycji, nie znaczy to, że szef nie może paść ofiarą molestowania. W każdym nowym miejscu pracy może być na początku nieco trudno się odnaleźć, ale podstawowa zasada brzmi: nie przystawiamy się do szefów. Nie całujemy ich, nie przytulamy, nie pozwalamy sobie na swobodne komentarze o swoim albo szefa życiu intymnym. Ostrożność zalecana jest również w kontaktach ze współpracownikami tego samego szczebla – jeśli któryś wpadł nam w oko, bezpieczniej jest zacząć od kulturalnego zaproszenia na neutralną kawę i wysondować sytuację. Jeśli propozycja nie spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem, nie należy jej powtarzać. Upierdliwe nagabywanie kogoś, kto nie ma na to ochoty, to po prostu…
Wyrok: molestowanie

Przykład 9: okoliczności mają znaczenie

flirt czy molestowanie

Jeśli nie w biurze, to gdzie? Wszelkiego rodzaju intymny dotyk, nawet jeśli bardzo niewinny, ma swoje ściśle określone miejsce: na randkach i pomiędzy dwojgiem nawzajem sobą zainteresowanych ludzi. Kluczem są tu słowa „nawzajem” i „zainteresowanych” – dlatego jeśli już kogoś dotykamy, warto obserwować jego reakcje i wyciągać z nich wnioski. A jeśli chcemy dotknąć kogoś, jeszcze zanim zdążył się z nami umówić, warto się zastanowić, czy otrzymaliśmy jakiekolwiek zachęcające sygnały. To, co ktoś akurat ma na sobie, nie kwalifikuje się jako sygnał. Generalnie najlepiej jest zacząć od niewinnego, powszechnie akceptowalnego poza sypialnią dotyku: celujemy bardziej w dłonie i ramiona niż sfery intymne. Jeśli trzymamy się tych podstawowych zasad, nawet subtelny dotyk może zdziałać cuda. Weźmy przykład z Rachel – ot, delikatne muśnięcie dłoni, a w zestawieniu z rozmową i budowaniem emocjonalnej bliskości zadziałało nawet na doktora Drake’a Ramoraya.
Poziom flirtu: Rachel

Przykład 10: zły dotyk

flirt czy molestowanie

Powtórzmy to jeszcze raz: okoliczności mają znaczenie. To, co ujdzie na gorącej randce, nie ma prawa mieć miejsca w relacjach między niemal obcymi ludźmi. Ani w relacji klient-usługodawca. To, że u lekarza czy masażysty człowiek się rozbiera, nie uprawnia jeszcze żadnej ze stron do przekraczania granic ogólnie przyjętych w takich sytuacjach. Nie ma więc zgody ani na macanie masażystki, ani na gryzienie klienta w pośladek – Pheobe też ma w tej kwestii trochę na sumieniu.
Wyrok: molestowanie

Przykład 11: testowanie gruntu

flirt czy molestowanie

Jeśli ktoś podoba ci się na tyle, że nie możesz się opanować, dobrym pomysłem jest wziąć przykład z Joeya i rozmarzonym tonem uprzedzić, że masz ochotę tę osobę pocałować. Raz, że taki tekst po prostu świetnie działa jako flirt, a dwa – gdyby druga strona miała jakieś obiekcje, ma czas ukrócić twoje zapędy, zanim zrobi się naprawdę niezręcznie. Same plusy! Poziom flirtu: Joey

Przykład 12: podryw na portfel

flirt czy molestowanie

Nie będę zaprzeczać, że szpanowanie zawartością portfela może mieć jakieś fanki i fanów… ale w takim razie warto znać swój target. Bo jednak dla sporej części społeczeństwa otwarte próby kupienia zainteresowania czy randki są cokolwiek niesmaczne i poniżej pewnego poziomu. Zostawienie 20 tysięcy napiwku mogło się Pete’owi wydawać niezłym żartem, ale nie zdziwcie się, jeśli stronie obdarowanej wcale nie będzie wtedy do śmiechu. Pomijając już niekomfortową sugestię, że w zamian za ten napiwek można zażądać wszystkiego, czego tylko dusza i ciało zapragnie, pamiętajcie chociaż o jednym – jeśli zawartość portfela jest najlepszą rzeczą, jaką macie do zaoferowania, nie wróżę wam zbyt dużych miłosnych sukcesów. Polecam zainwestować tę zawartość portfela w nieco samorozwoju.
Poziom flirtu: żenujący Pete, sugerowane nie naśladować

Przykład 13: tani komplement

flirt czy molestowanie

W sprawie skuteczności komplementów rodem z ostro zakrapianej studenckiej imprezy zdania są co prawda podzielone, ale zawsze lepszy tani, miły komplement niż wulgarna odzywka (patrz punkt 3) albo niemiła niespodzianka w postaci niechcianego macania czy całowania z zaskoczenia dziewczyny, która nie wysyłała żadnych sygnałów. Co zresztą Chandler za chwilę próbuje zrobić… Dwa minusy i plus, panie Bing! A skoro Rachel już tak wymachuje tym kubkiem piwa, warto jeszcze wspomnieć o jednym: pijcie z głową. Za dużo alkoholu zdecydowanie obniża standardy własnego zachowania, a potem budzicie się z dziwną myślą: czy ja przypadkiem wczoraj kogoś nie zmolestowałam/łem? I czy to przypadkiem nie była siostra Joeya? Albo sam Joey?
Poziom flirtu: wstawiony student, zalecana ostrożność

flirt czy molestowanie

Zanim ktoś rzuci mi tu argumentem, że flirt od molestowania odróżnia tylko to, jak przystojny czy jak brzydki jest przystawiający się osobnik, pozwolę sobie uprzedzić atak. To bardzo wygodna teza, bo próbuje usprawiedliwiać zarówno tych ładnych, którym rzekomo wszystko wolno, jak i tych brzydkich, których oskarżenia spotykają rzekomo tylko złośliwie… Otóż nie. Molestowanie nie jest wybredne w zakresie atrakcyjności – zarówno w stosunku do ofiar, jak i sprawców. Nie ma większego znaczenia, czy w autobusie znienacka za tyłek złapie cię menel czy Joey Tribbiani. Ładnym wcale łatwiej się niechcianych „awansów” nie wybacza. Owszem, kluczem jest tu słowo „niechciane” – i w tym sensie atrakcyjność może mieć jakieś znaczenie, bo nieco zmniejsza się wtedy pula osób, które cię nie chcą. Ale uroda jeszcze nikogo nie ochroniła przed byciem dupkiem, seksistą albo mendą nadużywającą władzy. Pamiętacie świnię Paolo? W myśl tej paskudnej tezy Phoebe powinna być wszak zachwycona niespodziewanym macankiem… Niezależnie od tego, czy wyglądacie jak Paolo, czy jak menel z metra, czytanie sygnałów i zachowanie elementarnej kultury to absolutna podstawa w relacjach społecznych.

Zamiast więc powtarzać szkodliwe stereotypy, może lepiej wszyscy spójrzmy w lustro i spróbujmy sobie uświadomić, jaki ogrom edukacyjnej pracy mamy jeszcze do wykonania w samych sobie, wśród naszych bliskich, w społeczeństwie. Ani jeden, ani sto takich tekstów problemu nie załatwi, ale od czegoś trzeba zacząć – dlatego śmiało możecie podsyłać ten wpis komu tylko uznacie za stosowne, zwłaszcza tym, którzy obwieścili już koniec ery flirtu, może dzięki temu jednak się czegoś nauczą.

Przeczytaj także:

3 komentarze

Kaja 19 stycznia 2018 - 22:06

Odkrywanie, jak wszelkie dzieła popkultury zaczynające się od 10 lat wstecz i w dół totalnie nie przystają do dzisiejszego kanonu poprawności politycznej, to ostatnio moja rozrywka. A że trochę jestem skamieliną w zakresie tego, co lubię, to źródło zabawy jest niewyczerpane. 😉 Dziwnie obserwować, jak świat się zmienia.

Aga Wójcik 20 kwietnia 2020 - 06:34

Świetny tekst! Nie tylko stawia sprawę jasno, ale jeszcze ilustruje wszystko przykładami z kultowego serialu. Aż przyjemnie się czyta pomimo powagi tematu. Gratuluję, to naprawdę dobrze napisany artykuł, w dzisiejszym czasie wszyscy powinni uznać go za lekturę obowiązkową.

P.S.
Czytając ten tekst, jak nic nasuwała mi się jedna scena z Friendsów. Ta, kiedy Joey polecił Chandlerowi swojego krawca, który nie umiał trzymać rąk przy sobie… Pasuje do tematu, prawda?

Mila 20 kwietnia 2020 - 08:12

Rzeczywiście, zupełnie zapomniałam o krawcu!

Komentarze zostały wyłączone.