Kadr z filmu Kobiety pragną bardziej, reż. Ken Kwapis, 2009.

Film, który musi zobaczyć każda kobieta

by Mila

Nie jestem fanką komedii romantycznych. A przynajmniej – nie jestem fanką komedii romantycznych innych niż Love ActuallyBridget Jones. Zwłaszcza, że na co dzień w pracy mam wystarczająco dużo do czynienia z pytaniami pokroju „dlaczego on przestał dzwonić?” i „jak go nakłonić do ślubu?”. W czasie wolnym zajmują mnie zgoła inne tematy. Wychodzę też z założenia, że spora część takich filmów robi ludziom krzywdę i upycha kobietom w głowach szkodliwe przekonania. Już nawet Disney i Książę z Bajki mają mniej za uszami, niż przeciętna komedia romantyczna…

Lecz czasem – bardzo rzadko, ale jednak – zdarza się w tej kategorii film, który nie tylko nie przypomina naiwnej komedii, ale nawet jest w stanie powiedzieć o związkach coś mądrego i przede wszystkim prawdziwego. Nie powiela opowieści o Kopciuszku. Nie wmawia ci, że on na pewno w końcu jednak zadzwoni. Nie próbuje wzorem Carrie Bradshaw przekonywać, że czeka cię jeszcze jakaś przyszłość z tym facetem, od którego odchodziłaś już dziesięć razy i który cały czas dokładnie tak samo ma cię w głębokim poważaniu.

Raz na tysiąc zdarza się film, który zamiast karmić cię kolejnymi złudzeniami, konfrontuje cię z prawdą. Ze wszystkimi absurdami twojego myślenia. Z tymi wszystkimi bzdurami, którymi przerzucacie się nawzajem z przyjaciółkami, niezależnie od tego, czy wasza edukacja skończyła się na bajkach Disneya, czy macie dyplomy z psychologii i teoretycznie powinnyście wiedzieć lepiej. Z tymi wszystkimi unikowymi zachowaniami facetów, które teoretycznie widać na pierwszy rzut oka, ale jakoś wolimy pogrzebać je pod stertą teorii spiskowych – w myśl zasady „kto się czubi, ten się lubi”, gość zachował się jak dupek, to znaczy, że mu zależy, tylko sam jeszcze nie wie, jak to pokazać. Na pewno po prostu przeraziła go siła jego własnych uczuć. Na pewno!

Kadr z filmu "Kobiety pragną bardziej", reż. Ken Kwapis, 2009.

Kadr z filmu Kobiety pragną bardziej, reż. Ken Kwapis, 2009.

Zachował się jak dupek, bo mu nie zależało, a ty nie powinnaś planować wspólnego mieszkania po pierwszej randce – tego właśnie powinny uczyć odpowiedzialne komedie romantyczne. One nie powinny wzruszać, powinny sprawiać, że jeśli płaczesz, to z żalu nad sobą, związkami i wszystkimi naiwnymi kobietami tego świata. Bo tylko takie katharsis ma szansę cię czegokolwiek nauczyć.

Dlatego zamiast po raz tysięczny oglądać romansidło z Julią Roberts, włącz sobie takie na przykład Kobiety pragną bardziej. Czy jak chce oryginalny tytuł: He’s just not that into you. Przekonaj się, że jeżeli on nie dzwoni przez dwa miesiące, to wcale nie znaczy, że jest zajęty. Przekonaj się, że randkowa dżungla jest w rzeczywistości banalnie prosta… ale tę jej prostotę bardzo trudno jest udźwignąć, więc nieustannie karmimy się coraz bardziej absurdalnymi historyjkami…

Nie mogę powiedzieć, że ten film to arcydzieło. Jedną z ważnych ról gra tam Jennifer Aniston, a jedyne arcydzieło z jej udziałem to Przyjaciele. Nie mogę powiedzieć, że to będzie najlepszy film albo chociaż najśmieszniejsza komedia w twoim życiu. Ale przynajmniej ten jeden raz zamiast zrobić ci z mózgu różową papkę, film o miłości każe ci się porządnie zastanowić nad tym, gdzie zaczyna się i kończy miłość. I czy w pogoni za nią nie miotasz się jak wariatka, nie wpadasz w paranoję, nie tracisz kontaktu z rzeczywistością…

Kadr z filmu "Kobiety pragną bardziej", reż. Ken Kwapis, 2009.

Kadr z filmu Kobiety pragną bardziej, reż. Ken Kwapis, 2009.

To jest film w całej swoje romantyczności po prostu brutalnie szczery. Nic, co w nim zobaczysz, nie jest przesadzone. Niektóre kobiety naprawdę po pierwszej randce zamieniają się w zdesperowanych prześladowców. Inne naprawdę nie widzą granicy pomiędzy flirtem i przyjaźnią. Niektórzy mężczyźni naprawdę zdradzają, bo mogą. A inni naprawdę żenią się tylko dla świętego spokoju, żebyś przestała marudzić. I trochę trudno oprzeć się wrażeniu, że w dzisiejszych czasach to są raczej reguły niż wyjątki.

Nie bój się, po wszystkim nie będziesz miała ochoty wyskoczyć oknem. To w końcu komedia romantyczna, one raczej nie zostawiają widza z takimi emocjami… Ale prawdopodobnie trochę otrzeźwiejesz. Może będzie ci odrobinę wstyd, że przez tyle lat po omacku kręciłaś się w kółko. Może wreszcie zrozumiesz tego czy tamtego faceta, który niespodziewanie zniknął z twojego życia. A może wreszcie nabierzesz do samej siebie trochę szacunku, który dawno temu ustąpił miejsca desperackiemu pragnieniu, by ktoś w końcu uznał cię za godną zainteresowania. Może. Oby.

Filmy o związkach dzielą się na te, które ogląda się, bo „on ją przecież tak kochał…!”, i na te, które mają realną szansę pomóc ci coś przepracować i zrozumieć. Tych drugich jest znacznie mniej. I tym bardziej to właśnie te powinnaś oglądać.

Przeczytaj także: