5 największych źródeł frustracji blogera

by Mila

Blogowanie jest super. Ale jak każda inna rzecz, która wywołuje w ludziach jakieś emocje, miewa też swoją ciemną stronę. Mówiąc wprost, czasem staje się źródłem sporej frustracji.

Oto 5 frustrujących sytuacji, których doświadczył chyba każdy bloger:

Statystyki, które nie rosną
To bolączka przede wszystkim początkujących blogerów… ale nie tylko. Bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. A czasem zdarza się też, że po obiecującym początku utkniesz na pewnym poziomie i miesiącami nic się w statystykach nie będzie zmieniać. Teoretycznie możesz mieć wszystko, żeby „osiągnąć sukces”: dobrą, wartościową treść, fajny styl, regularne publikacje… a i tak zabraknie tego magicznego „czegoś”, co stałoby się twoim biletem do „wielkiej” blogosfery. A czasem jeszcze bardziej frustrujące niż to, że twoje statystyki stoją w miejscu, są narzekania ludzi, którzy założyli bloga wczoraj, nudno i łamaną polszczyzną piszą o wiadomej części ciała Maryni, a już są bardziej popularni od ciebie. A to się jakimś cudem zdarza nagminnie.

Nikogo nie obchodzą twoje ulubione teksty
Spędzasz cały weekend na przygotowaniu inteligentnego, merytorycznego tekstu o ważnych i doniosłych rzeczach, skrupulatnie sprawdzasz źródła, godzinami dopieszczasz każde zdanie, jesteś dumny z efektu… a potem kompletnie nikt na ten tekst nie reaguje. A kiedy za dwa dni z braku czasu na kolanie walniesz wpis o tym, że w dzieciństwie bałeś się Buki z Muminków – nagle wszyscy wariują, komentują i udostępniają na potęgę.

Brak komentarzy…
Miło jest wiedzieć, że kogoś obchodzi to, co robisz. Trochę mniej miło, gdy masz wrażenie, że produkujesz się sam dla siebie. I nie bardzo wiadomo, czy ludzie milczą, bo piszesz nudno, bo się z tobą zgadzają, bo się nie zgadzają, a może w ogóle nie mają zdania, tylko wpadli pooglądać tytuły i obrazki?

…i obecność komentarzy
I tak źle, i tak niedobrze? Komentarze od czytelników są super – ale pod dwoma warunkami. Po pierwsze, jeśli nie wyglądają jak nachalna reklama tanim kosztem – fajny blogasek, wpadnij do mnie. Nie wpadnę. I po drugie – kiedy nie musisz w odpowiedziach na te komentarze po raz dziesiąty powtarzać dokładnie tego samego, co było w tekście. A ludzie nagminnie pytają o to, co stoi w tekście jak byk, albo wręcz zarzucają ci, że nie ma w tekście tego, co skrupulatnie w nim umieściłeś. I podkreśliłeś na kolorowo. Czytanie ze zrozumieniem (albo w ogóle czytanie czegoś innego niż nagłówki) nie jest najmocniejszą stroną współczesnych internautów… choć czasem już sam zaczynasz się zastanawiać, czy to może twoja wina i czy aby na pewno wyrażasz się zrozumiale.

Za dużo planów, za mało czasu
Dobry bloger to ambitny bloger. Ale w praktyce często okazuje się, że trzeba mierzyć siły na zamiary, bo pomysłów jest więcej niż wolnego czasu. Ponoć niezależnie od tego, czy łączysz blogowanie z pracą na etacie, czy jesteś królem blogosfery i żyjesz z postów sponsorowanych. Zawsze znajdzie się coś, co próbuje cię odciągnąć od dziergania kolejnego tekstu albo projektowania nowych, ślicznych banerków. Jeszcze gorzej, kiedy w natłoku różnych spraw blogowanie też zaczynasz postrzegać jak kolejny obowiązek… to jest dopiero frustrujące i zabiera radość z pisania!

Tych 5 pozycji z pewnością nie wyczerpuje całej palety frustracji, jakich zdarza się doświadczać blogerom… pewnie sami możecie dopisać do tej listy kolejne punkty. Ale jakkolwiek niektóre aspekty blogowania czasem nie doprowadzałyby nas do białej gorączki, w ostatecznym rozrachunku uwielbiamy to robić. W końcu – gdyby było inaczej, już dawno dalibyśmy sobie z tym spokój, prawda?

Przeczytaj także:

4 komentarze

Ola 21 czerwca 2017 - 19:56

U mnie wszystkie te bolączki występują. Dodałabym jeszcze motywację, która raz jest a raz jej nie ma, ale w sumie wszystkie opisane rzeczy właśnie na nią wpływają. Ja czasem mam wrażenie, że ludzie wchodzą do mnie głównie dla dwóch, trzech tekstów i gdybym je wykasowała, to nie wiem, czy ktokolwiek by na mój blog wchodził… Masakra. Odechciewa się wszystkiego!

Cocteau & Co. 21 czerwca 2017 - 22:25

Zgadzam się z puentą w stu procentach. Punkt drugi o ulubionych tekstach też jest bardzo trafny. Ja również zaobserwowałam mniejsze zainteresowanie tekstami, które uważam, że mi się udały, a większe tymi napisanymi niemalże od niechcenia. Ciekawe zjawisko.
Ach to życie blogera pełne małych dramatów. 😀

Kulturalna meduza 31 sierpnia 2019 - 08:44

„Nikogo nie obchodzą twoje ulubione teksty”
Mam wrażenie, że to idealnie dotyczy mnie! Napiszę tekst, z którego jestem mega dumna, bo włożyłam w niego mnóstwo czasu, wysiłku oraz przygotowałam się odpowiednim researchem. A post ani nie ma dużo wyświetleń, ani wielu komentarzy. Jakoś niknie w tłumie, a mi jest przykro, bo uważałam, że jest dobry.
A potem napiszę coś takiego, jak mówisz – niezbyt wymagającego, może nawet nieco bzdurnego i tak statystyki tam skaczą, że zastanawiam się, jak to możliwe!

Mila 31 sierpnia 2019 - 08:57

Aż się człowiekowi na chwilę odechciewa robić poważnych rzeczy! 😉

Komentarze zostały wyłączone.